poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 7

Obudziłam się, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek. Wczesna godzina, można jeszcze poleżeć w łóżku. Myślałam o tym co zdarzyło się wczoraj z Ericiem i o układzie z Andym. Ile ja muszę wycierpieć, żeby być wolną. Tak się przejmowałam tym wszystkim, że zapomniałam o przyjaciółce. Nie było jej w szkole, nie dzwoniła ani nie pisała. Coś musiało się stać, a ja musiałam to sprawdzić. Ubrałam się, ogarnęłam i zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Christian siedział w kuchni pijąc gorącą kawę, której zapach rozciągał się po całym mieszkaniu.
-Hej słońce. - powiedział tą swoją fajną chrypką. Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam na przywitanie.
-Christian mam taką pewną sprawę, yhm... mogłabym dzisiaj nie pójść do szkoły? Muszę zobaczyć co u Emmy. Nie odzywała się od 2 dni. - uśmiechnęłam się z nadzieją, że się zgodzi.
-A nie miałaś zanieść zwolnienia z przyszłego tygodnia. - kurde zapomniałam o tym wyjeździe
w góry.
-Zaniosę i się zwolnię z dzisiaj. Muszę kupić sukienkę na przyjęcie i pomóc wybrać garnitur Andy'emu. Rozumiesz? - nie wiedziałam co ja mówię, myślałam że jak powiem o Andym to się zgodzi. Spojrzał na mnie dziwnie, kiedy mówiłam "rozumiesz".
-Rozumiem, macie pewne "plany" - dlaczego plany wziął w cudzysłów. Ooo matko już wiem, myśli, że mam zamiar spędzić cały dzień z Andym w łóżku.
-Yhm Christian my... nie... - przerwał mi.
-Rozumiem, chcesz się urwać ze szkoły by pójść do Andy'ego i odwiedzić przyjaciółkę. Idź, tylko zanieś to zwolnienie. - od kiedy on jest taki miły dla mnie. Jestem zaszokowana jego zachowaniem, jakby ktoś mu coś wszczepił.
-Okay, dziękuję. - pocałowałam go w polika, założyłam kurtkę i wyszłam z budynku.
Pojechałam pod dom Emmy. Nie było samochodu jej mamy, więc Emma jest sama w domu. Zadzwoniłam dzwonkiem, usłyszałam sygnał, ale drzwi nikt nie otworzył. Dobrze, że wiem gdzie chowają klucze, w przypadku zgubienia lub słabej pamięci.
Wyciągnęłam klucze z kwiatka, który wisiał na werandzie. Otworzyłam delikatnie drzwi, które nieco skrzypiały i weszłam powoli do środka. Zobaczyłam Emme z kijem bejsbolowym.
-Ty w ogóle grasz w baseball? - ona tylko przytuliła się do mnie i zaczęła płakać.
-Myślałam, że to on, że on tu przyjdzie..- usłyszałam jej słowa przez płacz.
-Emma, ale kto tu przyjdzie? O czym ty mówisz? - oderwałam ją od siebie i posadziłam na kanapie w salonie.
-On, to działo się tak szybko, nie wiedziałam co robić Zuza. Boję się wyjść nawet z pokoju. - ciągle płakała, nie wiem nawet jak znalazła oddech by coś powiedzieć.
-Emma? Uspokój się, zadzwonię po chłopaków. Razem coś wymyślimy, okej? - zapytałam jej, a ona tylko mnie przytuliła i powiedziała: Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, poczekaj chwilę, wykonam tylko mały telefon. - wyjęłam telefon z plecaka i wybrałam numer Ryana. Usłyszałam dźwięk nie odbierającego przyjaciela. Super, do kogo zadzwonić, Joel.
Po chwili usłyszałam głos Joela.
-Hej Zuza, chcesz się umówić na randkę czy coś? - usłyszałam dziwne pytanie Joela, aż mnie zamurowało. Myślałam że leci na Emme. Pewnie Andy się wygadał i teraz coś kręci.
-Nie Joel, głupku. Możecie przyjechać do domu Emmy, wszyscy?
-Wszyscy, nawet Andy? No możemy, kiedy? - zaśmiał się przez słuchawkę.
-To nie jest śmieszne Joel, macie być tu za 5 minut. - rozłączyłam się by zrobić dramatyczniejsze zakończenie rozmowy.
-Zaraz tutaj będą Emma, wszystko będzie w porządku.- nie wiedziałam w co ręce włożyć, ta ryczy na tej kanapie, a ja nie mam pojęcia o co chodzi. Poszłam do kuchni, by zrobić herbatę sobie i Emmie. Kiedy woda zaczęła się gotować ktoś zapukał do drzwi.
-To on, to pewnie on. Przyszedł, przyszedł po mnie. - Emma zakryła się poduszką. A ja podeszłam do drzwi. - Zuza nie otwieraj, proszę cię nie otwieraj.
-Emma to zapewne chłopcy. - Otworzyłam drzwi i nie mogłam uwierzyć, przede mną stał nie kto inny jak Eric. Od razu chciałam zatrzasnąć drzwi, ale on był silniejszy ode mnie. Odepchnął mnie od siebie, że uderzyłam głową o ścianę i upadłam na ziemię. Głowa mnie strasznie bolała, widziałam rozmazany obraz. Eric podszedł do kanapy i zaczął dusić Emme, wiedziałam, że po niej przyjdzie także po mnie, chciałam jej pomóc, ale ja nie miałam siły żeby się podnieść.
Po chwili do domu Emmy weszli chłopcy, Joel, Ryan i Adam zajęli się Emmą i Ericiem. Andy natomiast podszedł do mnie.
-O matko Zuza nic ci nie jest? - w jego głosie było słychać zaniepokojenie? Też bym była lekko zaniepokojona gdyby on leżał prawie nieprzytomny na podłodze.
-Nie, nie tylko trochę boli mnie głowa. - chciałam wstać, kiedy Andy podał mi rękę. -Dam sobie sama radę. - powiedziałam i powoli wstawałam. Zakręciło mi się w głowie i wylądowałam w ramionach Andy'ego.
-Ale ty jesteś uparta. Jak małe dziecko. - pomógł mi wstać na moje nogi. Zauważyłam, że chłopcy zaczęli szarpać się z Ericiem.
-Andy, zadzwoń na policję, proszę cię... - zobaczyłam jasne światło, które nagle zgasło.

                                                **********************************
-Zuza, Zuza nic Ci nie jest? - usłyszałam głos Emmy, lekko otworzyłam oczy, wszędzie białe ściany, a przede mną twarz blondynki.
-Gdzie ja - ał - jestem? - złapałam się za głowę. - Co z Ericiem? Emma?
-Spokojnie Zuza, musisz odpocząć. Erica zabrała policja, niedługo będzie miał sprawę i nikogo więcej nie skrzywdzi.
-Czekaj, to znaczy, że Ciebie ... o mój Boże. Przepraszam Emma, że wcześniej Cię nie odwiedziłam. Co ze mnie za przyjaciółka. - złapałam ją za dłoń.
-Chłopcy opowiedzieli mi twoją przygodę, więc nie mam na co być zła. Lekarz powiedział, że jeżeli masz iść na to przyjęcie dzisiaj, to masz leżeć do wieczora.
-Ale Em, ja nie mam sukienki. Nie mogę iść bez jakiejś odpowiedniej, to przyjęcie Christiana, zabije mnie. - spojrzałam na nią smutnymi oczkami.
-Podobno Andy już Ci jakąś załatwił. - przytuliłam przyjaciółkę i zaczęłam się śmiać. - Co?
-Andy i sukienka? Pewnie jakaś obcisła do klubu. - obie zaczęłyśmy się śmiać, aż przyszedł lekarz.
Rozmowa z lekarzem nie trwała długo, powiedział, że dzisiaj nie mogę pić alkoholu i nie siedzieć do nocy, ponieważ jestem na lekach przeciwbólowych, co z połączeniem z alkoholem może być złym skutkiem. Zadzwoniłam do Andy'ego w podziękowaniu za sukienkę, której zresztą jeszcze nie widziałam bo jest w domu, oraz umówiłam się z nim pod salą bankietową. Po wielu godzinach bezsensownego leżenia w szpitalu, o którym Christian nie miał pojęcia, bo Ryan wszystko załatwił, wróciłam do domu. Byłam na tabletkach przeciwbólowych więc zupełnie nic nie czułam, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Jednak czułam się śpiąca przez to całe leżenie w szpitalu, że odechciało mi się pójścia na przyjęcie. Jednak poszłam wziąć szybki prysznic, bo Andy zrobi problem z byle czego. Wyszłam spod prysznica jak odnowiona i nawet miałam chęci aby pójść na przyjęcie, nawet z Andym. Weszłam do pokoju, a na moim łóżku leżało wielkie pudło, a na nim karteczka: "Mam nadzieje, że Ci się spodoba i będziesz pięknie wyglądać. Do zobaczenia. Andy." Pomyślałam przez chwilę, że mogłabym być z kimś takim jak Andy, ale po chwili się opanowałam i przypomniałam swoje słowa: NIGDY GO NIE POLUBISZ ZUZA! Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam pudło. Zobaczyłam śliczną sukienkę. Andy jednak ma gust, z czego byłam bardzo zadowolona. Może nie jest aż takim kretynem?
Wysuszyłam włosy i lekko pokręciłam, po czym ułożyłam je na jedną stronę, aby wyglądać poważniej. Pomalowałam się i założyłam sukienkę, która leżała na mnie idealnie. Na plecach widać było mój tatuaż, który zrobiłam po śmierci dziadka. Był to klucz wiolinowy, który pokazywał moją pasję do muzyki. Przypominał mi o tym, że nie wolno się poddawać i trzeba walczyć o swoje marzenia. Z zamyślenia wyrwał mnie domofon i głos Boba.
-Panienko jeżeli nie wyjedziemy teraz, to się spóźnimy.
O matko spóźnimy się, Chris mnie zabije. Pomalowałam usta i wzięłam szpilki w ręce, po czym wyleciałam z domu jak tornado. Zjechałam szybko windą i już byłam pod limuzyną.
-Ciekawe obuwie panienko Zuzanno. - Bob się do mnie uśmiechnął, a ja się ukłoniłam.
-Jedźmy już, nie chcę by wuj się zdenerwował. - wsiadłam i założyłam buty na nogi.
Minęło sporo czasu, po czym byliśmy na miejscu. Czekałam aż Bob otworzy mi drzwi, zawsze tak robiliśmy jakbym była księżniczką. Jednakże drzwi otworzył mi Andy.
-Dobry wieczór. Jak samopoczucie? Głowa nie boli? - podałam mu rękę.
-A dziękuję, tabletki czynią cuda. - uśmiechnęłam się krzywo.
Zobaczyłam, że Christian idzie w naszą stronę i od razu złapałam Andy'ego za rękę. Uścisnął mnie mocno i przywitał się z moim wujem.
-Zuza pięknie wyglądasz. - skomentował mnie wujek i pocałował w polika.
-Dziękuję, to Andy wybrał tę sukienkę. Przecudowna jest prawda? Widać nawet mój tatuaż.- odwróciłam się by pokazać wujkowi mój tatuaż. Mina mu zrzedła. Odciągnął mnie na stronę.
-Co to ma być Zuza? Skąd wzięłaś zgodę na ten tatuaż? - ścisnął mnie mocno za rękę, że naprawdę bolało. Czasami nie potrafił opanować swojej złości.
- Puść mnie, bo to boli. - spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Najpierw mi odpowiedz Zuza, jak to zrobiłaś bez mojej zgody. - powiedział głośniej, że Andy usłyszał. Ach tak chcesz się bawić.
-Dziadek mi dał zgodę, jak jeszcze żył. Tam nie wiedzieli, że umarł. Wszystko potrafisz zepsuć. - ludzie na nas spojrzeli. - Chciałeś to masz, a teraz wybacz idę się pobawić trochę z moim chłopakiem. - pociągnęłam Andy'ego za rękę w stronę sali bankietowej. Usiedliśmy przy stoliku.
-O co chodziło? Nie powinnaś się tak denerwować po tym wypadku dzisiejszym. - spojrzał na mnie.
-Nie rozmawiajmy o tym. Chodźmy tańczyć, bo pomyśli, że jesteś zmyślonym chłopakiem. - uśmiechnął się tylko do mnie, wstał i wystawił rękę. Podałam mu moją dłoń i poszliśmy tańczyć.
-Twój wujek ciągle się na nas patrzy. - oznajmił mi Andy. A ja wiedziałam dlaczego.
-Myśli, że udajesz mojego chłopaka, tylko by dał mi spokój. Zauważył pewnie, że nie zachowujemy się jak para. Wiedziałam, że długo się udawać nie da. - oparłam głowę na ramię Andy'ego.
-Może powinniśmy spróbować go jakoś przekonać. po prostu się uśmiechnij.
Uśmiechnęłam się, a Andy mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek. Poczułam lekkie mrowienie na ciele, ale uważam, że to przez te tabletki przeciwbólowe. Nagle zaczęła boleć mnie głowa, więc pociągnęłam Andy'ego na taras. Przyszedł za nami Christian z jakimś starszym facetem.
-Zuza chciałbym Ci przedstawić mojego starego przyjaciela Evana Greenday. Zarządza planami na wyjazdy za granicę w związku ze studiami prawniczymi. - spojrzałam na Andy'ego, a potem na wujka.
-Bardzo mi miło pana poznać, Zuzanna McCauley, a to mój chłopak Andy Brown.- podali sobie ręce.
-Nie poznaje mnie panienka? Kiedyś spędzaliśmy razem wakacje, wraz z moim synem.- Greenday, czy ja to nazwisko w ogóle kojarzę?
-THOMAS!- krzyknął, a obok nas pojawił się przystojny chłopak w moim wieku.- ej ej, mój mózg zaczął działać, przecież ja go znam, Thomas mój przyjaciel z dzieciństwa.
-Cześć Thomas, kiedy my się ostatnio widzieliśmy?- zmierzył mnie, zdziwił się trochę i zaraz przytulił.
-No trochę czasu minęło, ale się z ciebie laska zrobiła.- w tym momencie Andy odchrząknął, pociągnął mnie do tyłu i objął.
-Dzięki, ach no tak, to mój chłopak Andy, Andy to Thomas, mój przyjaciel z dzieciństwa.- nagle mój humor się poprawił, a głowa przestała mnie boleć. Chłopcy się poznali, a impreza z drętwej przerodziła się w spotkanie po latach.
Oprócz rozmów, tańców i toastów nic więcej ciekawego się nie działo.

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 6

Przez całą noc myślałam o tej sytuacji z Andym, chyba za dużo wypiłam. Miałam zamiar dzisiaj wszystko wyjaśnić, Christianowi i Andy'emu.
Zadzwoniłam do Emmy, żeby zapytać czy jedzie ze mną do szkoły. Jedyne co usłyszałam, że abonent jest tymczasowo niedostępny. Może bateria jej padła i zapomniała podłączyć wieczorem telefon. Z Emmą wszystko jest możliwe. Albo ta jej randka się udała, że wyłączyła aż telefon. No trudno, dowiem się wszystkiego w szkole. Miałam zamiar ładnie się dzisiaj ubrać, bo na pewno spotkam Erica.
Dzisiejsze malowanie zajęło mi nieco więcej czasu niż zwykle, lekko pokręciłam swoje brązowe włosy i założyłam ubranie. Zeszłam po schodach na dół, zrobiłam sobie tosty z dżemem, które szybko zjadłam, bo prawie byłam spóźniona do szkoły. W salonie siedział Christian w garniturze, szykował się na jakąś rozprawę, czy coś w tym stylu.
-Hej Zuza, już idziesz do szkoły?- zaczepił mnie kiedy zakładałam kurtkę.
-No tak, muszę wychodzić, bo się spóźnię. - uśmiechnęłam się do niego i złapałam za klamkę.
-Ładna z was para, z tym Andym. Ryan nie jest zazdrosny o swojego przyjaciela? - puściłam klamkę i spojrzałam na niego.
-Zazdrosny? No co ty Chris, Ryan to mój przyjaciel, jak i Andy'ego.
-To dobrze. Nie będę musiał cię już tak pilnować skoro masz chłopaka, który cię obroni. - zdziwiłam się, czasami racja nigdzie mnie nie puszczał, sprawdzał mój telefon. Jak ojciec, który martwi się o córkę.
-Serio? Zero sprawdzania? - on tylko kiwnął głową i się uśmiechnął. Chyba będę musiała udawać, że Andy to mój chłopak. Wtedy będę mogła spotykać się z Ericiem.
-Dzisiaj idziemy na obiad z Andym. - stwierdziłam, żeby wiedział że nie będzie mnie w domu.
-Okej nic nie szkodzi, wróć o której chcesz. - wow, to jest dla mnie całkowity szok. Nie ma nic przeciwko związkowi z Andym, który jest ode mnie starszy. Kto mi podmienił mojego wujka.
-Okej, idę do szkoły. Musze pogadać z Emmą. - pomachałam na pożegnanie i wyszłam z budynku.
Po kilku minutach zjawiłam się w szkole, ale nigdzie nie było Emmy, a jej telefon nadal był wyłączony. Chciałam iść po szkole zobaczyć czy nie jest chora i nie siedzi w domu, ale miałam randkę z Ericiem. Nie musiałam wracać do domu, żeby się przebrać bo już ładnie wyglądałam. Eric czekał na mnie przy swoich aucie. Wyglądał tak męsko, okulary na nosie, podniesione włosy. Czułam, że mogłabym być z nim w związku, ufałam mu.
-Witaj śliczna. - pocałował mnie w polik i się uśmiechnął.
-Hej, to gdzie mnie zabierasz?- nigdy nie byłam na randce, na której nie wiedziałam dokąd idziemy. Miałam nadzieję, że mnie zaskoczy czymś niesamowitym.
-Niespodzianka, na pewno będziesz zadowolona. - w jego oczach zauważyłam lekkie podniecenie.
Otworzył mi drzwi i wpuścił do środka. Dość długo jechaliśmy samochodem, jakby chciał mnie wywieźć od tego całego zła tego miasta.
Dojechaliśmy do pewnej polany, na której rozłożony był koc obok samochodu. Eric wyciągnął z bagażnika koszyk piknikowy.
-Głodna? -akurat zaburczało mi lekko w brzuchu.
-Strasznie.- uśmiechnęłam się do niego. Usiedliśmy na kocu, rozmawialiśmy o szkole, a tym co chcę robić w życiu. Nie zapytał w ogóle o dzieciństwo, co w sumie mnie zaskoczyło. Na randkach zwykle opowiada się o swoim dzieciństwie. Z resztą dobrze, że tak wyszło. Nie chciałabym opowiadać o tym co przeszłam. Kiedy już zjedliśmy i zrobiło się już późno postanowiliśmy wrócić do domu. Tym
bardziej, że jutro miałam jeszcze szkołę. Schowałam koszyk po bagażnika, zamknęłam go, a za mną stanął Eric. Odwróciłam się do niego i oparłam się lekko o samochód. Przez moją głowę przeleciała myśl, by go pocałować. Lecz on to zrobił. Z początku był to delikatny pocałunek, który robił się coraz bardziej dynamiczny. Nagle w mojej głowie pojawił się pocałunek z Andym, a potem zobaczyłam Ryana. Co się dzieje w mojej głowie. Wstrzymałam pocałunek.
-O co chodzi? Nie chcesz mnie? - spojrzał mi w oczy. Złapałam się za głowę.
-Nie po prostu mam natłok myśli teraz. - spojrzałam na Erica, był bardzo napalony.
-Pomogę ci o tym zapomnieć, tylko się trochę rozluźnij.- znów mnie pocałował, ale nie tak delikatnie, zaczął wpychać swój język do mojego gardła, chciałam przestać a nie mogłam. Zaczął mnie obmacywać, z początku było to przyjemne, gdy nagle zaczął rozpinać moją koszulę.
-Przestań!- wyrwałam się. - Co ty robisz?
-Chcę być w Tobie, teraz. - zaczął z powrotem mnie obmacywać.
-Ale ja nie chcę! Rozumiesz? Nie chcę. - zaczęłam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. Byliśmy na środku jakiegoś pustkowia. Nie wiedziałam co robić.Wyciągnęłam telefon i do kogoś zadzwoniłam.
-Zrobisz to, co będę chciał, rozumiesz. Jesteś moja, marzyłem o tym odkąd się spotkaliśmy po raz pierwszy. Będę w tobie, poczuję tą rozkosz Zuza. Nikt nie będzie cię miał. - nie wiedziałam co powiedzieć kiedy zaczął swój monolog. On był chyba jakiś chory psychicznie.
-Nie rób mi krzywdy Eric. Ja ucieknę do tego starego domku niedaleko od tej polany i nic mi nie zrobisz. - miałam nadzieję, że mój telefon się z kimś połączył. Eric rzucił mnie na koc i zaczął obmacywać.
-Lubię grę wstępną kotku. - znów mnie pocałował, dość pogłębiając pocałunek. Nie wiem ile minęło, gdy usłyszałam silnik dwóch motorów. O matko to Ryan.
-Zostaw ją świnio.- krzyknął Andy. Podszedł do niego i mocno przywalił mu w twarz. Potem zaczął go kopać, aż Eric stracił przytomność. Ryan podszedł do mnie.
-Zuza nic ci nie jest? Co tu się dzieje? - przytulił mnie zapłakaną.
-On chciał mnie zgwałcić. Proszę jedźmy już stąd. - mówiłam przez łzy. Andy położył go na swój motor, ja usiadłam z Ryanem i ruszyliśmy. Chłopcy stanęli pod posterunkiem policji.
-Musisz to zrobić Zuza, powiedz im wszystko.- weszłam do środka, chłopcy przyprowadzili Erica, który im się wyrywał, a ja weszłam do pokoju przesłuchań. Trochę długo mnie trzymali, aż powiedziałam wszystko. Na koniec jeszcze zbadał mnie lekarz, czy nic mi ten kretyn nie zrobił. Miałam kilka zadrapań, ale da się zakryć to pudrem. Wyszłam, a przed salą siedział Andy.
-Gdzie Ryan głupku? - spojrzałam na niego krzywo.
-Dzwonili do niego rodzice z jakąś sprawą, musiał jechać. Obiecałem, że odstawię cię do domu.
-Okej, byle szybko. - nie uśmiechnęłam się do niego. Nie lubię go. Koniec, kropka. Usiadłam na motorze i objęłam go delikatnie rękoma, które były lekko obolałe od walczenia z tym całym Ericiem.
Podjechaliśmy pod mój wieżowiec. Kiedy zeszłam z motoru trochę zakręciło mi się w głowie.
-Andy, pomożesz mi dojść na górę? - uśmiechnęłam się lekko.
-Oczywiście. - wchodząc do apartamentu spotkaliśmy Christiana.
-Matko, Zuza co ci się stało? - spojrzałam na Andy'ego, który już chciał wszystko powiedzieć.
-Przewróciłam się na tych obcasach i teraz boli mnie głowa. Pozwolisz, że Andy zaprowadzi mnie do pokoju. - uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy. Chciałem was zaprosić jutro na przyjęcie, u jednego z moich klientów.
-Nas? - zapytał Andy.
-Jesteście z Zuzą w związku więc pomyślałem, że fajnie by było gdybyście przyszli razem.
-Oczywiście, że przyjdziemy razem wujku. Teraz pozwól, że się położę. Andy pozwolisz? - spojrzałam na niego i na schody.
-Oczywiście kochanie, że ci pomogę. - zrobiło mi się strasznie głupio, Andy miał o niczym nie wiedzieć, a ten tu wyjeżdża z jakimś przyjęciem.
Weszliśmy do mojego pokoju, Andy posadził mnie na moim łóżku i stanął z założonymi rękami.
-W związku? Tylko ty mogłaś wpaść na taki głupi pomysł. - zaczął na mnie krzyczeć.
-Nie krzycz na mnie debilu. To tylko kit, żebym mogła wychodzić bez jego pozwolenia. Sam tak pomyślał jak cię pocałowałam w holu, bo byłam pijana.
-Teraz to byłaś pijana? Lecisz na mnie i dlatego mnie pocałowałaś idiotko. - spojrzał na mnie.
-Lecę, lecieć to mogę samolotem, albo ty możesz polecieć przez to okno. Pomyśl kretynie, pomożesz mi w jednym małym przyjęciu. Tylko to. - spojrzałam na niego, by się zgodził.
-Ale ty zrobisz coś dla mnie. - poruszył dziwnie brwiami.
-Co takiego? - pomyślałam już o najgorszym, że będę jego służącą i będę musiała wszystko dla niego robić.
-Poudajesz moją kochającą dziewczynę na moim zjeździe rodzinnym. Spędzisz z nami cały tydzień.
-Tydzień? Oszalałeś, a co z moją szkołą? Nie ma mowy.
-Powiem wszystko Christianowi i będziesz musiała opowiedzieć historię o Ericu.
-To szantaż? A co za szkołą? - nie mogę opuścić lekcji, więc miałam przewagę.
-Pogadam z Christianem. - spojrzałam na niego.
-Głupi jesteś? On nie wiem, że tam chodzę.
-Wiem, mam na ciebie haka, poproszę by napisał zwolnienie. Opowiem, że chcę cię przedstawić rodzinie. - zaśmiałam się.
-On się nigdy nie zgodzi. - złożyłam ręce w krzyż na klatce.
-Christian! Mogę z Tobą porozmawiać? - krzyknął na dół, po chwili w moim pokoju pojawił się Chris.
-Słucham? Pomóc ci w czymś Andy? - ten kretyn uśmiechnął się do niego.
-Chciałbym zabrać Zuze, po jej urodzinach na tydzień w góry. Chcę ją przedstawić rodzinie. Napisałbyś zwolnienie do szkoły, a Zuza jutro zaniesie przed przyjęciem.
-Nie ma sprawy, przyda jej się tydzień odpoczynku od tego miasta. - napisał na karteczce, podpisał i podał mi ją. - Tylko macie być grzeczni.
-Oczywiście Christian. To widzimy się jutro na przyjęciu. Dobranoc kochanie. - podszedł do mnie i pocałował. Fuu, to było obrzydliwe. Będę musiała z nim tyle czasu spędzić. Ale musiałam udawać, po tym moje życie się zmieni.
-Dobranoc Andy. - wysłałam mu jeszcze buziaczka. - Uważaj w drodze powrotnej.
Na reszcie wyszedł. Tydzień w górach wydawał się całkiem spoko, oprócz tego, że miałam go spędzić z Andym, jeszcze jako jego dziewczyna. Położyłam się spać, by zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 5


Lekko otworzyłam oczy, obudziły mnie promyki rannego słońca.
Nie zawsze w Londynie jest brzydka pogoda. Podziwiałam widok z mojego okna, na słońce, gdy nagle przede mną pojawiła się twarz Emmy.
-Zuza, spóźnimy się! Wstawaj, szybko.
-Oj Em, już wstaję. - ledwo zwlekłam się z łóżka ziewając. Poszłam do toalety, umyłam się, a później pomalowałam. Ogarnęłam włosy, spięłam odrobinę z tyłu, i ubrałam się. Byłam już gotowa by ruszyć na kolejny ciężki dzień w szkole. Miałam mieć dzisiaj trening z jakimś tancerzem, który przyjechał do Londynu. Lekcje sam na sam, może coś fajnego. Emma pojechała szybciej niż ja swoim samochodem. Zawsze uważa, że wolno się ogarniam, ale ja potrzebuję czasu, żeby ładnie wyglądać. Zjechałam windą, wsiadłam do swojego samochodu i odjechałam w kierunku szkoły.
Zatrzymałam się na parkingu, wzięłam torbę z siedzenia obok i szłam w kierunku szkoły. Gdy nagle zobaczyłam fajnego chłopaka wysiadającego z samochodu. Warto było się tyle szykować, mam swój sposób na podryw chłopaków. Szłam sobie powoli, odwrócił się okej, troszeczkę szybciej podbiegłam, podeszłam i UPS wylądowałam na ziemi.
-O jejku niezdara ze mnie, przepraszam -zasłoniłam twarz włosami.
-To moja wina, nie zauważyłem cię. - miał ciepły głos, nie był Brytyjczykiem, bo jego akcent całkowicie się różni. Podał mi rękę, hmm dżentelmen. Teraz wystarczy tylko odepchnąć włosy do tyłu i jest twój.
-Jesteś bardzo piękna, pewnie każdy ci to mówi. Jestem Eric. Uczysz tutaj czegoś? - uśmiechnęłam się ciepło.
-Nie uczę, chodzę na śpiew, kompozycję i takie tam. - spojrzałam na godzinę w telefonie. - Muszę uciekać zaraz zajęcia się zaczynają, a muszę się przebrać. Miło było cię poznać. - pobiegłam w stronę szkoły.
-Ale jak masz na imię? Mam nadzieję, że cię jeszcze spotkam. - usłyszałam jak mówi do siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Weszłam do przebieralni, mieliśmy dzisiaj zajęcia z tancerzami.
-Jejku Zuza, już myślałam, że nie przyjdziesz. - chyba mówiła do mnie Emma, nagle się otrząsnęłam.
-Co? - zapytałam specjalnie.
-Nie słuchasz? Co się z Tobą dzieje? - dziwnie się spojrzała i machnęła mi ręką przed twarzą.
-Chyba się zakochałam. - jej reakcja była na prawdę dziwna.
-W tym idiocie? - dlaczego tak o nim mówiła, przecież był idealny.
-Nie jest idiotą, chyba najfajniejszy chłopak jakiego spotkałam w życiu.
-Czekaj, czekaj, my mówimy o tej samej osobie? - spojrzałam na nią, a o kim mogłaby mówić.
- Eric. -Andy - powiedziałyśmy razem.
-Jaki Andy? Poczekaj, ja mówię o Ericu, Em co ci się ubzdurało z tym Andym. - uśmiechnęłam się.
-Z tobą to nigdy nic nie wiadomo, idę się porozciągać, na razie.
Postanowiłam się przebrać i trochę ogarnąć.
***OCZAMI EMMY***
Nie wiem co się dzieje z Zuzą, ale to nic dobrego. Tutaj jakieś spiny z Andym, tutaj jakiś nowy chłopak. Jeszcze pewnie Ryan się w niej buja. Jak każdy chłopak w tej szkole. Wyszłam, bo czasami mam jej dość, jak jest taka szczęśliwa, nie to, żebym wolała jak płaczę, bo nie. Jest moją przyjaciółką, zależy mi na jej całkowitym szczęściu. Kiedy wyszłam spotkałam fajnego chłopaka, stwierdziłam, że muszę zagadać, wyglądał na zagubionego.
-Hej, jesteś nowy. Nazywam się Emma Paddington, chodzę tu na taniec.
-Och cześć ślicznotko, miło cię poznać, Eric Wilshere. - zarumieniłam się kiedy powiedział ślicznotko. - Będę uczył tańca przez kilka tygodni, a potem zrobię casting do przedstawienia, masz szansę na główną rolę. - uśmiechnęłam się.
-Może pokazać ci kiedyś miasto? Skoro jesteś tu pierwszy raz.
-Bardzo chętnie, to mój numer. - podał mi wizytówkę, którą poszłam schować do torby przed rozpoczęciem zajęć. Nagle z szatni wyszła Zuza. 
-Chodź, pomogę ci przy rozgrzewce. -uśmiechnęłam się do niej.
-Nie mogę, wujek dzwonił do mnie, że mam pojawić się w domu za jakieś 30 min, nie mogę zostać na zajęciach.
-Oj szkoda, jest ten nowy nauczyciel, nawet przystojny. - była jakaś źle nastawiona, bała się, że wujek nie zrobi jej przyjęcia. Według mnie trochę dramatyzuje, ale to jej życie. Ma ciężki okres, trzeba jej pomagać. Po chwili myślenia o Zuzie, wróciłam do rozgrzewki.
***
Kiedy wychodziłam z sali, ponieważ Christian chciał pogadać, byłam strasznie zdołowana. Po drodze spotkałam Erica.
-Och to ty. - uśmiechnął się.- Jak ci na imię? 
-Zuza, niestety śpieszy mi się, a chętnie bym porozmawiała. - wyjął mały, biały kartonik z jego imieniem i nazwiskiem oraz numerem telefonu.
-Zadzwoń, chętnie wyjdę na jakąś kawę lub cokolwiek byle z Tobą.- uśmiechnęłam się i odeszłam.
Po kilku minutach dojechałam pod ten sam wieżowiec
co zawsze, zdołowana wjechałam windą na górę, wiedząc, że czeka mnie długa i męcząca rozmowa z wujaszkiem. Otworzyłam drzwi i ku zdziwieniu zauważyłam Ryana. Rzuciłam mu się w ramiona.
-Dostałem dzisiaj telefon od twojego kolegi, wyjaśnił mi całą sytuację wczorajszą, więc się nie martw. - powiedział wujek, który stał za Ryanem.
-Jesteś wspaniały Ryan - pocałowałam go w policzek.
-Postanowiliśmy razem z Christianem, że obejrzymy miejsce na Twoje urodziny, co ty na to? - uśmiechnął się do mnie Ryan i spojrzał na mojego wujka.
-Z Christianem? Już jesteście na 'TY', to widzę szykuję się ciekawy dzień.
Już mnie powoli nudziło oglądanie miejsc, gdzie mogę zrobić imprezę. Gdy nagle weszliśmy do ciekawego klubu, balkon na górze, a na zewnątrz taras. Stanęłam na środku i rozłożyłam ręce.
-I co chłopcy? Fantastycznie tu jest co nie? - uśmiechnęłam się do nich.
-Muszę ci powiedzieć, że jest świetnie. Scena dla zespołu nawet jest.- spojrzałam na Ryana, miał nic nie mówić o muzyce i wgl. Dobrze, że Christian nie słucha zespołów rockowych.
-Na urodziny Zuzy załatwiliśmy DJ'a, nie przepadam za muzyką graną na żywo. - Ryan tylko się do niego uśmiechnął, by nie zauważył, że coś jest nie tak.
-Pogadam z właścicielem, a wy możecie wracać. Poproście Boba, zawiezie was gdzie chcecie. - własny szofer, jestem z nim bardziej zżyta niż z własnym wujkiem. Pomachałam Chrisowi na pożegnanie.
-Nie wierzę, prawie wygadałeś. - spojrzałam na Ryana i delikatnie uderzyłam go w ramię. - Całe szczęście, że nie jest tak bardzo kumaty.
-Ej to czekaj, daje na limuzynę do wykorzystania? - blondyn ruszył zabawnie brwiami, bałam się, że chodzi mu o jakąś przejażdżkę we dwójkę.
-Nom w sumie tak, masz na myśli imprezę w limo? Zaproś chłopaków, a ja zadzwonię do Em.  - pocałowałam go w policzek i wyciągnęłam mojego iPhone'a i wybrał numer przyjaciółki.
-Hej Em, co ty na imprezę w limuzynie? Ty, ja i Lawson? - uśmiechnęłam się do telefonu, a usłyszałam tylko głośny pisk dziewczyny.
-Tak, tak, wpadniecie po mnie? - myślę, że z tego szczęścia skakała po łóżku, ale pewności nigdy nie mam.
-Już jedziemy.- rozłączyłam się i spojrzałam na Ryana, on też kończył rozmowę. - I jak? Zgodzili się?
-Nom wszyscy, ale jesteś pewna, że chcesz spędzać czas z Andym? Jest moim najbliższym przyjacielem z Lawson, a wasze stosunki nie wyglądają za dobrze. - złapał mnie za podbródek.
-Obiecuję być grzeczna tatusiu. - uśmiechnęłam się.
Podjechaliśmy pod dom Emmy, otworzyłam drzwi i poczułam zapach jej perfum.
-Ale się wypsikałaś, idziesz na jakąś randkę? - zrobiłam zdziwioną minę.
-Umówiłam się z kimś dzisiaj, po imprezie. Nie robi to problemu? - przytuliła mnie.
-Ależ skąd. Zuza wpadnie do nas do domu. - uśmiechnął się Ryan, który pocałował Em w policzek na przywitanie. Ruszyliśmy pod dom zespołu, w tym czasie wypiliśmy po kieliszku szampana.
Chłopcy się wypsikali prawie jak Emma, ale męskie perfumy są przecudowne. Joel przywitał się buziakiem, tak samo Adam, na końcu wszedł Andy, który nastawił policzek. Spojrzałam na Ryana i wiedziałam, że muszę być miła, więc go pocałowałam.
-Witajcie, na vipowskiej imprezie Zuzy. Sponsorem tej imprezy jest, nie kto inny, jak Christian McCauley. - wykrzyczał Ryan, a ja zaczęłam się śmiać. Wypiliśmy sporo alkoholu, no może Emma nie piła dużo, bo się umówiła. Tylko z kim, myślałam, że próbuję swoich sił u Joela. Najwyraźniej spotkała wspaniałego chłopaka, jak ja Erica.
-Ja muszę już lecieć, Zuza do zobaczenia jutro w szkole. - pocałowała mnie w polik i wyszła z limuzyny. Czułam się teraz troszeczkę skrępowana tym, że siedzę z czterema chłopakami w limuzynie. I na dodatek pije mnóstwo alkoholu.
Czułam, że strasznie kręci mi się w głowie. Ryan już spał, a Adam i Joel nadal pili. Andy siedział obok mnie.
-Chodź zaprowadzę cię na górę. - na chwilę urwał mi się film, nie pamiętam jak mnie wyciągnął
 w ogóle z samochodu. Otrząsnęłam się dopiero przed drzwiami do apartamentu, które Andy delikatnie otworzył.
-Co ty robisz kretynie, puść mnie! - zaczęłam się na niego drzeć.
Wpadliśmy do mieszkania i Andy wylądował na mnie. Zaczęłam się z nim bić. Teraz ja byłam na górze, gdy nagle zauważyłam jak Christian idzie w stronę holu. Szybko pocałowałam Andy'ego. Co mnie zaskoczyło, nie miał nic przeciwko. Nagle usłyszeliśmy.
-Hym hym, nie chcę wam przeszkadzać, ale Zuza ma jutro szkołę. - szybko wstałam i otrzepałam spodnie.
-Ach no tak, idę na górę, dobranoc. - szybko wbiegłam po schodach na górę i zatrzasnęłam drzwi. Usłyszałam jak Andy przeprosił Chrisa za zachowanie i wyszedł z domu. Przebrałam się w pidżamę, gdy drzwi od mojego pokoju otworzył nie kto inny, jak mój wujek.
-Zuzanno masz zamiar mi to jakoś wyjaśnić? - miałam spuszczony wzrok, całkowicie nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Jestem w związku z Andym, przepraszam za to zachowanie. - uśmiechnął się do mnie jakby był szczęśliwy z tego faktu, że całowałam się z chłopakiem na podłodze w holu.
-Nie szkodzi, masz swoje lata. Wyśpij się jutro szkoła, dobranoc. - ja tylko się uśmiechnęłam i poszłam spać.

czwartek, 7 sierpnia 2014

NOWY BOHATER

 
Eric Wilshere
Tancerz, który przyjeżdża do Londynu pouczyć uczniów, oraz zrobić występ. Zadurzy się w Zuzie, 
a może w Emmie. Powiedzmy, że nie warto mu ufać.

Rozdział 4

Cieszyłam się razem z Ryanem z wygranej, zeszłam z jego motoru, żeby poszukać Emmy, gdy nagle usłyszałam  syrenę policyjną, wszyscy zaczęli uciekać. Sama nie wiem gdzie był Ryan, możliwe, że już pojechał żeby nie złapała go policja, podjechał do mnie Andy.
-Ty wsiadaj, zanim nas złapią.- usiadłam za nim na motorze i szybko ruszył.- Złap się mnie.
-Nie będę cię dotykać! - oburzyłam się.
-To pewnie spadniesz. - oczywiście jak powiedział tak się stało, spadłam i wybrudziłam całą swoją bluzę i spodnie w jakimś błocie czy czymś. Zatrzymał się i zaczął się ze mnie śmiać.
-Na serio jesteś ciamajda, tylko ty potrafisz z własnego egoizmu nie złapać się i spaść.
-Och jak ty mnie dobrze znasz! Zawieź mnie do mojego domu. - powiedziałam i chciałam wsiąść na motor.
-O nie! Nie wsiądziesz tak na mój motor. Wybrudzisz go. - uśmiechnął się złowieszczo.
-Chyba mnie tu nie zostawisz co? Nie jesteś taką świnią. - zmierzył mnie i podał jakąś torbę.
-Wsadź tu brudne rzeczy. - popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, kazał mi się rozebrać do bielizny. Zaczęłam ściągać moje ubrania, aż zostałam w samej bieliźnie. Andy jeszcze raz uważnie mi się przyjrzał.
-Daj mi kurtkę! Bo będzie mi zimno. - zrobiłam minę typu 'odwal się'
-Nie sądziłem, że się odważysz. - ściągnął kurtkę, było widać jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową, na przylegającej koszulce. trochę zrobiło mi się cieplej.
-Nie mam czego się wstydzić. - wymusiłam uśmiech.
-W sumie to racja. - ocenia mnie, kretyn całkowity. Nienawidzę go i nigdy się z nim nie zakoleguje.
Usiadłam na miejscu pasażera i objęłam go w pasie. Poczułam jak się uśmiecha, lecz nie byłam całkowicie pewna. Dojechaliśmy pod mój wieżowiec.
-No to, masz niezłą chatę ciamajdo. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli już razem uciekać przed policją. Chociaż można się z ciebie pośmiać. - zaśmiał się i odjechał.
Co za kretyn, nigdy w życiu nie spotkałam tak pewnego siebie idioty, który nie ma zasad w życiu i jest całkowicie nie ułożony. Weszłam do budynku i pojechałam windą na 13 piętro. Pod drzwiami do apartamentu stała Emma z miną 'wybacz mi'
-Musisz mi sporo wyjaśnić Em, twoja matka dzwoniła do mnie.
Ciesz się, że Christiana nie było.
-Ja muszę wyjaśnić, jesteś w bieliźnie i kurtce, a swoje rzeczy masz w torbie. Co ty robiłaś z tym Ryanem?- zapytała. No właśnie, muszę zadzwonić do Ryana, nie widziałam go odkąd przyjechała policja i zabrał mnie Andy.
-Poczekaj, muszę do niego zadzwonić. - wyjęłam swojego iPhone, tymczasowo miałam fazę na Spongeboba, więc taką miałam obudowę. Wybrałam numer i już łączyło mnie z Ryanem.
-Jejku Zuza, dobrze, że dzwonisz. Martwiłem się, że cię złapali. Jak stamtąd uciekłaś?- martwił się o mnie, ale sam mnie zostawił i uciekł.
-Zostawiłeś mnie, ale wiesz ten idiota Andy mnie zabrał. Mam nawet jego kurtkę w domu, ale nie ważne. W ogóle w sobotę moje urodziny. Weź ze sobą chłopaków, możesz wziąć tego kretyna też. - uśmiechnęłam się do telefonu i zapomniałam o tej sprawie z policją. Byłam za bardzo podjarana moimi zbliżającymi się urodzinami.
-Nom okej, pewnie wpadnę jutro do ciebie po twojej szkole, to obgadamy gdzie zrobimy imprezę.
-Okej Ryan, dobranoc. - usłyszałam w słuchawce śpij dobrze słoneczko i sygnał zakończonego połączenia.
Emma na mnie dziwnie spojrzała.
-Jeżeli jechałaś z Andym, co on ci zrobił, że jesteś w bieliźnie? - zaczęłam się śmiać, bo jednak to trochę było śmieszne. Ale uspokoiłam się, żeby nie obudzić sąsiadów.
-Wpadłam w błoto, bo nie chciałam się go złapać. I tak jakoś wyszło. Ale nie ważne, idziemy spać. Jutro szkoła Em. Rano zadzwonimy do twojej mamy powiemy, że idziemy do szkoły razem, pożyczę ci ciuchy.- ziewnęłam bo byłam strasznie zmęczona. Kiedy otworzyłam drzwi przede mną stanął Christian. Od razu spuściłam głowę w dół, za mną weszła rozbawiona Em, która również zamilkła.
-O panienka Paddington u nas nocuje, jak miło. - złożył ręce w krzyż na swojej klatce.
-Christian, wujku wszystko ci wyjaśnię.- było mi strasznie głupio, stałam w samej bieliźnie przed własnym wujkiem, w męskiej kurtce, to na prawdę źle wyglądało.
-Porozmawiamy jutro po szkole, teraz marsz na górę spać. - wskazał ręką na schody, a my szybko pobiegłyśmy na górę.
-Jejku, przerąbane. A jak nie urządzi mi urodzin? - załamana usiadłam na łóżku. - To wszystko wina tego Andy'ego. Idiota, zniszczył mi całe życie.
-Zuza będzie dobrze, on jest wyrozumiały. Jak mu wyjaśnisz całą sytuację, to nie będzie zły.
-Mam nadzieję, jak nie będę miała imprezy urodzinowej, obiecuję, że zabije Andy'ego.
Emma na mnie spojrzała wzrokiem detektywa.
-Sporo o nim mówisz, on ci się podoba! Nie wierzę! - zaczęła skakać po łóżku i powtarzać w kółko 'PODOBA CI SIĘ!'
-Nie prawda, zejdź z tego łóżka. Nie podoba mi się, nienawidzę go. Idę wziąć prysznic i do łóżka. Ty też idź spać! -Wyszłam do toalety, kiedy już z niej wyszłam Emma słodko spała, a ja? Myślałam o tym co mi powiedziała. Andy mi się podoba? To prawda zrobiło mi się cieplej jak zobaczyłam go w samej koszulce i przeszedł mnie przyjemny dreszcz kiedy objęłam go podczas jazdy. Nie, on mi się zdecydowanie nie podoba. Koniec tematu, jutro przypomnę sobie, że przez niego Chris jest zły i tyle.
Gdy położyłam się na łóżko, od razu zasnęłam.

Rozdział 3

Jechaliśmy samochodem Em, ponieważ tylko ona przyjechała autem.
My z Ryanem robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia. Trochę daleko to było więc włączyliśmy radio, leciała piosenka Lawson "Juliet", wszyscy zaczęliśmy śpiewać na cały samochód, aż jakieś dziewczyny z samochodu najpierw się z nas śmiały, a jak zobaczyły Ryana szczęki im opadły z wrażenia. Po jakichś 20 minutach drogi dojechaliśmy do wielkiego domu, z dużym podwórkiem, boiskiem do grania w piłkę nożną. Od razu mi się spodobało, bo uwielbiam grać w piłkę. Tylko kiedy chciałam wejść do domu, rzucił się na mnie Joel bodajże.
-Hejka Zuza, miło cię widzieć w naszym domu, Ryan ciągle o Tobie mówi. Wspominał przez telefon, że z nami zamieszkasz. - mówił tak szybko, że prawie nie zrozumiałam co do mnie mówi.
-Hej, też się cieszę Joel. - uśmiechnęłam się, bo znam przynajmniej ich imiona, a widziałam kiedyś zdjęcie Joela u Em w domu. - A poznajcie się, to moja przyjaciółka Emma Paddington. - przerwała mi blondynka.
-Joel Peat, gitarzysta Lawson, znam cię. Chyba zaraz zemdleje.- Joel się uśmiechnął i ją przytulił.
-Zuza, to jest Adam.
-Tak wiem perkusista, uwielbiam grać na perkusji, musisz mnie pouczyć kilku rytmów, co? - zrobiłam minkę, po której nikt mi nie odmówi.
-Chyba będę musiał. - wyszczerzył się. Więc poznałam już trzech członków Lawson, gdzie się skrywa czwarty, wokalista. Z którym miałabym coś wspólnego bo również śpiewam.
-Och Andy!- zawołał Joel chłopaka, który stał na tarasie za domem. Podszedł do mnie Ryan i szepnął
-Andy jest z nas najstarszy, to nasz taki tatuś, spodoba ci się- uśmiechnęłam się do Ryana i uderzyłam lekko w brzuch, co to ma znaczyć, że mi się spodoba. Już chciałby tylko mnie swatać z ludźmi.
-No chodź, to ta dziewczyna, o której tyle opowiadał. - usłyszałam za sobą. Stałam tyłem do nich, ponieważ rozmawiałam z Ryanem.
-Zuza, to Andy, nasz wokalista. - uśmiechnęłam się, ale kiedy się odwróciłam uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Serio, to ta ciamajda. - zaśmiał się Andy. Jak można mieć taki tupet, nawet stojąc tu, nie potrafi przeprosić za to co zrobił.
-To ten kretyn? O matko. - zrobiłam obrażoną minę i podeszłam do Em, i powiedziałam, że to ten od koszulki.
-To wy się znacie? - wtrącił się Adam. - Dziwne. - zdziwiony całą sytuacją poszedł do swojego pokoju.
-Weszła mi pod koła, a potem jeszcze na mnie wpadła. - powiedział brunet.
-Ja weszłam pod koła, ja na ciebie wpadłam? Ty masz coś z głową! - już podchodziłam do niego kiedy od tyłu przytulił mnie Ryan.
-Zuza spokojnie, jakoś to wyjaśnicie. - spojrzałam na Em, myślałam że mi pomoże, a ona kręciła z Joelem. No ładnie, jeżeli zostaną parą, będę musiała tu przychodzić jeszcze częściej.
Nagle Andy wyszedł, powiedział że musi się przyszykować na wyścigi.
-Na jakie wyścigi?- zapytała zainteresowana Em.
-Dzisiaj wieczorem jest nielegalny wyścig, na motorach, będziemy się ścigać. Wpadniecie?- uśmiechnął się słodko Joel.
-Ojciec mnie na pewno nie puści z domu, więc raczej nie. - Emma posmutniała, ale nie mogłam nic zrobić. Nie miałam zamiaru spotkać się z tym kretynem jeszcze raz. Po jakimś czasie rozmowy i wydurniania się z Ryanem, miałam zamiar wrócić do domu. Zabrałam Em po drodze i ruszyłyśmy do domu.
-Ale on jest super. - wzdychnęła Em. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-Wpadł na mnie, a ty mówisz, że jest super? Oszalałaś. - podniosłam lekko głos.
-Uspokój się Zuza, mówię o Joelu, chciałabym się  z nim dzisiaj spotkać, dałam mu mój numer. - wyglądała na szczęśliwą, nie chciałam jej nic psuć.
Kiedy wróciłam do domu, Christiana nie było, znowu. Zostawił mi liścik.
"Słoneczko, wychodzę na biznesową kolacje, nie czekaj na mnie. Chris" Wieczór jak co dzień, nigdy go nie ma w domu. Nie mam nawet z kim porozmawiać. Zrobiłam sobie coś do jedzenia na szybkiego, wzięłam prysznic, ubrałam się w pidżamę. Usiadłam w salonie i włączyłam wielki telewizor, kiedy zadzwonił telefon.
-Dobry wieczór Zuzanno. - na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. O co chodzi.
- Dobry pani Paddington, coś się stało? - zapytałam udając poważną.
-Przeszkadzam pewnie w pidżama party, ale czy poprosisz Emmę, chciałabym wiedzieć czy wszystko dobrze. - Emma, pidżama party, co? Och i wszystko wiadome poszła na ten głupi wyścig, przez Joela, jej matka ją zabije. Muszę coś wymyślić. Nie miałam żadnego pomysłu.
-Emma właśnie zasnęła, oglądałyśmy strasznie nudny film, ale wszystko dobrze, jutro rano odstawię ją do domu. - uśmiechnęłam się do słuchawki. Zabiję Emmę.
Wstałam z kanapy, wyłączyłam telewizor i pobiegłam do mojego pokoju szybko się ubrać. Zleciałam szybko, nie zostawiając nawet kartki wujkowi, że wyszłam by poszukać przyjaciółki. Dojechałam taksówką do miejsca, gdzie odbywał się wyścig. Zauważyłam Ryana na motorze.
-Ryan! - krzyknęłam głośno i nagle blondyn pojawił się koło mnie z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze, że jesteś. Wyglądasz jakbyś dopiero co wstała. - zrobił krzywą minę.
-Szukam Emmy, powiedziała rodzicom, że zostaje u mnie na noc. Więc po nią przyszłam.
-Jedzie z Joelem w wyścigu, potrzebne są dziewczyny. - dziwnie na mnie spojrzał.
-O nie, nie patrz tak na mnie, nie wsiądę z Tobą na to. - założyłam rękę na rękę i stałam tak chwilę. Po chwili przyjechał Andy.
-Cześć śliczna obrażalska, jedziesz ze mną? - uśmiechnął się do mnie, teraz próbował na mnie swojego podrywu.
-Nie, jadę z Ryanem. Spóźniłeś się. - odwzajemniłam uśmiech ze szczyptą ironii.
-Andy jesteś wolny? - odezwała się wysoka, ruda dziewczyna. Podbiegła do niego i wsiadła na motor. O nie, nie dam się tak.
-Ryan wygramy ten wyścig. - klepnęłam go po ramieniu wsiadając na motor.
-Jesteś tego pewna? Nie musisz mu niczego udowadniać. - nic nie powiedziałam oprócz słowa jedź. Byłam wkurzona na tego całego Andy'ego, za kogo on się uważa. Nagle usłyszałam:
'Chłopcy na linię startu, dziewczęta, paski w dłoń. Zdziwiłam się.
-Ryan, po co paski? - spojrzałam na niego z dziwną miną.
-Hmm musisz się do mnie przywiązać, plecami.- zszokowała mnie ta wiadomość. Chciałam to mam, mogę teraz umrzeć, jadąc na motorze z przyjacielem. O boże ratuj.
Kiedy już to zrobiłam widziałam tył motoru, głośnie przełknęłam ślinę. Obok nas pojawił się Andy z rudą dziewczyną.
-Ryan może nie stawaj na jednym kole dzisiaj. - i pojechał na swoje miejsce. Spojrzałam się na Ryana, on pocałował mnie w czoło.
-Nie martw się, nie stanie ci się krzywda przy mnie. - uśmiechnął się i od razu zrobiło mi się lepiej.
Gotowi, do startu, start. Ruszyli, strasznie się bałam, nie widziałam jak Ryan jedzie, widziałam tylko ludzi, którzy oddalali się coraz bardziej. Nagle Ryan stanął na tylnym kole, twarzą prawie dotykałam ulicę, pisnęłam.
Nareszcie koniec, byliśmy pierwsi, ten Andy ma za swoje.

Rozdział 2

Poczułam zapach dębu, z którego wyrabiana jest większość gitar w tym sklepie, następnie zapach drewna świerkowego, którym pachniały skrzypce. Lekko przejechał po nich opuszkami moich palców, idealne skrzypce, na które patrzę każdym razem kiedy jestem w tym centrum handlowym.
-Może chcesz je wypróbować? - usłyszałam pytanie zza lady, od sprzedawcy, który już bardzo dobrze mnie znał.
-Boję się, ze je zniszczę panie Johnson. - uśmiechnęłam się delikatnie z nutką smutku.
-Nie martw się spróbuj.
Wzięłam skrzypce do ręki, w drugą smyczek, zagrałam utwór Hallelujah. Kiedy skończyłam pan Johnson zaczął bić bravo.
-Rośnie nam gwiazda. -krzyknął. Razem z nim zaczął klaskać jakiś chłopak. Zawstydziłam się, nigdy nie grałam w tym sklepie, to pierwszy raz i jeszcze mnie ktoś słuchał? Podziękowałam sprzedawcy i oddałam skrzypce.
-Kiedyś po nie wrócę, ale jeszcze teraz nie mogę, wie pan.- on tylko uśmiechnął się do mnie, a ja czym szybciej wyszłam ze sklepu.
-Przepięknie grasz na skrzypcach. - usłyszałam za sobą miły głos, odwróciłam się i ujrzałam cudownego chłopaka. Blondyn o niebieskich oczach uśmiechnął się do mnie, a mnie przeszły ciarki. Odważyłam się coś powiedzieć.
-Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się.
-Masz cudowny uśmiech, tak w ogóle jestem Ryan Fletcher. - spojrzałam na niego, już gdzieś słyszałam to nazwisko.
-Fletcher, już gdzieś to słyszałam. - zrobiła minę 'zastanawiam się' kiedy mi przerwał.
-Jestem w zespole Lawson, gram na basie, może stąd? - zaczął się śmiać.
-I z czego się śmiejesz, że nie jestem jakąś chorą fanką? Tak w ogóle nazywam się Zuzanna McCauley.
-Imię to masz takie jakieś dziwne. - zrobił śmieszną minę i zaczęłam się śmiać.
-Moja mama... - wstrzymałam się na chwilę-.. dała mi to imię po babci, ona była z Polski, i tak jakoś wyszło. - troszeczkę posmutniałam na wieść o mamie, ale nie dawałam po sobie poznać.
-Trzeba pogratulować twojej mamie, piękne imię. - znów pokazał swoje białe ząbki.
-Moi rodzice...- ciężko wzdychnęłam- ...oni zginęli w wypadku samochodowym kiedy miałam 12 lat, zajmował się mną dziadek, który... trzy miesiące temu miał wylew. Teraz mieszkam z wujkiem, do którego mówię po imieniu i strasznie się buntuje.- w kącikach moich oczu zebrały się łzy, zaczęłam płakać. Sama nie wiem kiedy znalazłam się w ramionach Ryana.
-Przepraszam, nie wiedziałem. Trudno ci o tym rozmawiać. - nagle zrozumiałam, że otworzyłam się przed nim jak książka.
-Wiesz to dziwne, ale ja nigdy się nikomu nie żale, jesteś pierwszą taką osobą. - uśmiechnęłam się mimo łez na moich policzkach.
-Szykuje się fantastyczna przyjaźń. - przytulił mnie jeszcze raz. Byłam szczęśliwa.
Minęły jakieś dwa tygodnie, z Ryanem spotykałam się codziennie po szkole, gadałam z nim o wszystkim i niczym, gotowaliśmy razem, chodziliśmy na spacery, świetnie się bawiliśmy. W szkole szło mi całkiem nieźle, lekcje z Em też nie szły na marne, polepszało się z moim tańcem.
Em cały czas wypytywała z kim się spotykam po szkole, więc stwierdziłam, że muszę ich w końcu sobie przedstawić, postanowiłam ich zaprosić na moje nagrywanie piosenki do studia w szkole. Nadszedł ten dzień,  po południu spotkałam się z Ryanem, przytulił mnie jak zwykle na przywitanie.
-Co tam maleńka, jak się dzisiaj miewasz? - wyszczerzył swoje zęby jakby mu ktoś zdjęcie robił.
-Ryan, chciałabym ci kogoś przedstawić. - zrobiłam poważną minę. Było widać, że lekko się przestraszył.
-Chyba nie chłopaka, co nie? - zaśmiałam się.
-Nie głupku, przecież ci mówiłam że jestem singlem.- walnęłam go w ramię.
-Oto moja najlepsza przyjaciółka od 8 lat, Emma Paddington.- zza drzwi wyszła Em, otworzyła szeroko usta.
-Ryan, Ryan Fletcher z Lawson. Ty się przyjaźnisz z Zuzą. OMG, dostałam szoku. - Emma i jej teatr jak zwykle. - Ale nie super, w końcu znalazła kogoś innego do gadania niż mnie. -uśmiechnęła się do Ryana.
-Ale ciacho. - powiedziała szeptem do mnie. Ja tylko kiwnęłam jej i pomyślałam 'święta racja siostro'
-Zuza możemy zaczynać, jeden raz dobrze i pójdziesz do domu, okej? - kiwnęłam głową, kiedy weszłam do studia. Miałam nagrywać piosenkę, którą niedawno skomponowałam na zajęcia kompozytorskie. Założyłam słuchawki i zaczęłam śpiewać.
Nareszcie koniec. Wyszłam rozłożyłam ręce i zapytałam:
-I jak było? - byłam podjarana, pierwszy raz nagrywałam swoją piosenkę.
-Jesteś niesamowita, gdybyśmy potrzebowali wokalisty od razu bym cię wziął. - uśmiechnął się szyderczo.
-Ryan, bez podtekstów proszę. - uderzyłam go lekko w brzuch.
-Było super Zuza, to co może teraz jakiś napój? Co wy na to? - oboje krzyknęliśmy jesteśmy za.
-Jesteście jak dwie krople wody, to jest przerażające.- powiedziała Emma.
Założyłam kurtkę na ubranie i mogliśmy ruszyć do świata koktajli.

 Dobrze, że zabrałam swój aparat, porobię kilka zdjęć, a w nowym mieszkaniu powieszę na ścianie.
-Ja stawiam, od razu mówię.- odezwał się Ryan,
który stanął szybko w kolejce. - Zuza to co zawsze,
mix owocowy, a ty Emma? - uśmiechnął się do niej.
-Ja też mam dzisiaj ochotę na mały mix. - zaśmiała się.
 Porobiłam kilka zdjęć moim przyjaciołom, Ryan ślicznie wyglądał z koktajlem. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, gdy nagle Em zaczęła swój temat.
-To jak Zuza z tym mieszkaniem, gadałaś z tą dziewczyną co cię poleciłam? - zrobiłam do niej krzywą minę.
-Rozmawiałam z nią, ale jakoś nie lubię jej, nie chcę z nią mieszkać. - ja potrzebowałam kogoś z kim można pogadać, albo spokoju. - Powinnam mieszkać sama, po tych 4 miesiącach z Christianem.
-Możesz zamieszkać ze mną, jeżeli szukasz czegoś na dłużej, jest dużo miejsca. - wtrącił się Ryan, o którym całkowicie zapomniałam. Zdziwiłam się troszeczkę, przyjaźnimy się już trochę czasu, ale jednak mieszkanie to inna sprawa.
-Wiesz Ryan nie wiem czy to dobry pomysł, narzucać się Tobie, bo nie mogę niczego znaleźć. - zrobiłam łyk napoju i odwróciłam lekko głowę w kierunku blondyna.
-Przestań przyjaźnimy się, a w ogóle poznasz chłopaków, przydałaby nam się dziewczyna w domu. - zaśmiał się szyderczo.
-Ja ci dam! Wiem o czym myślisz. W sumie mogłabym się zatrzymać na jakiś czas dopóki czegoś nie znajdę.
-To może wpadniemy do mnie, to ich poznacie obie. - podrapał się ręką po karku.
-Dla mnie super pomysł, i tak nic nie robimy, co ty na to Zuza? - Em zrobiła minę typu 'PROSZĘ MUSIMY TAM IŚĆ'. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na zgodę.